Parafia Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnobrzegu od niedawna szczyci się posiadaniem relikwii bł. Jana Beyzyma. Było to marzenie nie tylko jej proboszcza ks. prałata Michała Józefczyka, lecz także parafian, którzy całym sercem pokochali tego niezwykłego człowieka i kapłana, wielkiego misjonarza Madagaskaru.
„Jesteśmy szczęśliwi, że bł. Jan Beyzym nareszcie zamieszkał wśród nas, bo długo czekaliśmy na niego. 23 grudnia ubiegłego roku zameldowaliśmy go na stałe w naszej świątyni. Teraz możemy spotykać się z nim każdego dnia i nie tylko prosić o wstawiennictwo w różnych sprawach, ale przede wszystkim uczyć się od niego tej miłości, jakiej uczy Jezus” – mówi ks. prałat Józefczyk.
Relikwie przywiózł do Tarnobrzega o. Czesław Tomaszewski SJ. Uroczyste wprowadzenie odbyło się w ostatnią niedzielę Adwentu, podczas Mszy św. roratniej. W homilii o. Tomaszewski przedstawił parafialnej wspólnocie życie bł. Jana Beyzyma i jego posługę na Madagaskarze wśród ludzi chorych na trąd.
Dla tej tarnobrzeskiej parafii Madagaskar nie jest nieznaną i egzotyczną wyspą. Częstym gościem bywa tu ks. Henryk Sawarski MSF pochodzący z Machowa (jednej z podtarnobrzeskich wiosek), a od trzydziestu czterech lat pracujący jako misjonarz w tym dalekim kraju. Kilkakrotnie bywali tu także jego podopieczni – Malgasze z Antananarivo.
Z historii miasta i parafii
Parafia Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnobrzegu, choć istnieje dopiero trzydzieści cztery lata, już od początku zaczęła wpisywać się w historię miasta w sposób wyjątkowy.
Tarnobrzeg w latach siedemdziesiątych minionego wieku był nie tylko stolicą województwa, lecz także stolicą siarkowego zagłębia. Odkrycie tu w 1953 roku bogatych złóż siarki sprawiło, że przed miastem i całym regionem otworzyły się ogromne możliwości. Jak do Eldorado ciągnęli tu ludzie z różnych stron Polski z nadzieją, że znajdą tu dla siebie pracę, dom i przyszłość. Tarnobrzeg rósł jak na drożdżach. Z niewielkiego miasteczka stał się miastem liczącym ponad pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców.
W szybkim tempie powstawały nowe budynki użyteczności publicznej, obiekty sportowe, szkoły, przedszkola i osiedla mieszkaniowe. W tych planach rozwojowych, robionych z wielkim rozmachem, nie uwzględniono, niestety, potrzeb duchowych mieszkańców. No cóż, w tamtych czasach Tarnobrzeg, jak Nowa Huta czy wiele innych miast w ośrodkach przemysłowych, miał być miastem nowoczesnym, czyli miastem bez Boga. Istniejący tu od prawie czterech wieków kościół przy klasztorze Ojców Dominikanów był za mały, by pomieścić wszystkich wiernych. Często zdarzało się, że podczas Mszy św. niedzielnych ludzie mdleli w tłoku i ścisku.
Wiosną 1979 roku ówczesny pasterz diecezji przemyskiej bp Ignacy Tokarczuk podjął decyzję o stworzeniu nowej parafii i wybudowaniu kościoła w Tarnobrzegu. O zezwoleniu na budowę świątyni w tamtych czasach można było tylko marzyć. Tegoż roku, w maju, na największym tarnobrzeskim osiedlu stanął więc, pod osłoną nocy, drewniany, prowizoryczny kościółek. Jego budowniczy i zarazem nowo mianowany proboszcz owej parafii ks. Michał Józefczyk miał sporo kłopotów, ale kościoła nikt nie tknął.
Miesiąc później, na pierwszy parafialny odpust, przyjechał o. Stanisław Mól SJ i podarował parafii różaniec z Lourdes. Powiedział wtedy: „Niech ten różaniec będzie dla was jak Dawidowe kamyki. Przesuwajcie w palcach jego paciorki, módlcie się, a żaden Goliat nie będzie wam straszny”. O tych „Dawidowych kamykach” parafia pamięta każdego dnia. To one sprawiły, że udało się rozwiązać problemy – po ludzku myśląc – nie do rozwiązania. To dzięki nim kilka lat później obok drewnianego kościółka stanęła piękna, dwupoziomowa świątynia. „Dawidowe kamyki” sprawiają także, że w tej parafii dzieje się na co dzień wiele dobrego.
Rozmodlona parafia
Parafia liczy dzisiaj ponad czternaście tysięcy mieszkańców. W diecezji mówi się o niej „rozmodlona parafia”, bo modlitwa tu wciąż trwa. Od sierpnia 1979 roku, w każdą pierwszą sobotę miesiąca, odprawiane są nabożeństwa fatimskie. Podczas nich, od wiosny do późnej jesieni, na ulice osiedla wyrusza procesja z figurą Matki Bożej. Wierni odmawiają różaniec i śpiewają pieśni maryjne. Od 1985 roku trwa Nowenna do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, patronki parafii.
Codzienne przeżywanie Godziny Miłosierdzia rozpoczęto w 1994 roku. Powstała też Kaplica Wieczystej Adoracji, w której przez całą dobę ktoś trwa na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Właśnie tutaj każdego dnia o godz. 20.30 rozpoczyna się modlitwa różańcowa, którą kończy Apel Jasnogórski.
Osobliwością parafii jest odprawianie majowych nabożeństw przed kapliczkami znajdującymi się na terenie osiedla. Natomiast nabożeństwa czerwcowe odbywają się pod figurą Chrystusa Króla, któremu została zawierzona parafia i całe miasto. Również Droga Krzyżowa w Wielkim Poście jest odprawiana na osiedlowych ulicach.
Jezus buduje i łączy
Jednak parafia na Serbinowie nie tylko się modli. Świadczy też miłosierdzie wobec najbardziej potrzebujących pomocy. Jest więc tu ochronka dla dzieci i rodzinny dom dziecka, świetlica i noclegownia dla bezdomnych, kuchnia dla ubogich, Dom Ulgi w Cierpieniu im. św. Ojca Pio (trzy oddziały hospicjum) i Hospicjum Domowe. Działa też stacja Caritas i Ośrodek Rehabilitacji, parafialna apteka i Klub Honorowych Dawców Krwi. Od kilku lat jest również Okno Życia.
Parafia ma swój chór, orkiestrę dętą i zespół folklorystyczny „Lasowiacy”. Funkcjonuje klub sportowy „Wspólnota”, wydawana jest parafialna gazetka i informatory o życiu parafii. Codziennie, po godzinie 22.00, czynny jest parafialny telefon zaufania.
Na terenie parafii działa kilkadziesiąt różnych wspólnot i grup skupiających dzieci, młodzież, rodziców, młodszych i starszych parafian, ludzi różnych zawodów i zainteresowań. Pogłębiają oni swoje życie duchowe, a także służą bliźnim własnym czasem, wiedzą i doświadczeniem.
Jak ogarnąć tak wielki zakres pracy? Jak zapanować nad różnorodnością zajęć? Na co dzień dobrym duchem całej tej machiny miłości jest, oczywiście, ksiądz proboszcz. Wspomagają go ofiarnie księża wikariusze, siostry służebniczki starowiejskie, katecheci (osoby duchowne i świeckie), a także zastęp oddanych parafian – młodszych i starszych. Do posługi w hospicjum chętnie zgłaszają się wolontariusze. Nie tylko pomagają w pielęgnacji chorych, lecz także modlą się z nimi na różańcu, odmawiają Koronkę do Miłosierdzia Bożego, innym razem czytają książkę czy prasę katolicką.
Wszyscy, którzy odwiedzają tę parafię, podkreślają, że doświadcza się tu na co dzień braterstwa, jedności. Ksiądz proboszcz zapytany, jak można tego dokonać, odpowiada: „Tę parafię prowadzi Jezus – najlepszy Pasterz. I tylko wypełnianie Jego woli przynosi owoce. To Jezus buduje i łączy. A my tylko oddajemy się Mu w posługiwanie”.
Bł. Jan Beyzym w takiej parafii na pewno nie będzie czuł się obco, bo znajdzie tu wiele pokrewnych dusz. „Cieszę się, że zechciał zamieszkać wśród nas. Jego przykład – mówi ksiądz prałat – jest w dzisiejszych czasach bardzo potrzebny. Będzie budził w naszych sercach miłość, dobro i uczył nas w twarzy bliźniego dostrzegać oblicze Jezusa”.
Dorota Kozioł
TARNOBRZESKIE SPOTKANIA Z APOSTOŁEM MADAGASKARU
Polski Samarytanin i Brat Trędowatych to tytuły dwóch, wydanych przez Wydawnictwo WAM, książek poświęconych bł. Janowi Beyzymowi. Ukazały się one z okazji setnej rocznicy jego śmierci i dziesiątej rocznicy jego beatyfikacji. Pierwsza z nich napisana została z myślą o młodzieży i dorosłych, druga to wierszowana opowieść dla najmłodszych czytelników. Ich autorką jest Dorota Kozioł – dziennikarka, poetka, pisarka i malarka, która w swoim literackim dorobku ma już blisko trzydzieści książek. Wśród nich są m.in. legendy, bajki dla dzieci, a także pozycje dotyczące historii i tradycji regionu, z którego autorka pochodzi. W jej malarstwie dominuje tematyka religijna. Kilkadziesiąt obrazów trafiło, jako jej osobisty dar, na różne kontynenty – do krajów, w których pracują polscy misjonarze (m.in. do Czadu, Ekwadoru i na Madagaskar).
W grudniu ubiegłego roku, w Tarnobrzegu – rodzinnym mieście pani Doroty – odbyła się uroczysta promocja jej książek o bł. Ojcu Beyzymie. Sala kameralna Tarnobrzeskiego Domu Kultury wypełniona była do ostatniego miejsca. Publiczność z wielkim zainteresowaniem wysłuchała opowieści autorki o życiu „Posługacza Trędowatych”, a także o jej wyprawie na Madagaskar i wędrówce śladami Ojca Beyzyma. Opowieść tę uzupełnił krótki film pokazujący dzisiejszy Madagaskar i ślady obecności w tym kraju bł. Ojca Beyzyma. Wielkim, a zarazem miłym zaskoczeniem dla uczestników tego spotkania było to, że mogli na chwilę „przenieść się w czasie” i osobiście porozmawiać z… bł. Janem Beyzymem, z jego współpracowniczką s. Anną Marią Clerget i dzieckiem chorym na trąd – pacjentem szpitala w Maranie. W postaci te wcielili się przyjaciele autorki. Opowiedzieli o budowie szpitala dla trędowatych w Maranie, o smutkach i radościach swoich podopiecznych, o troskach i kłopotach, z jakimi musieli borykać się na co dzień.
„Setna rocznica śmierci bł. Jana Beyzyma to doskonała okazja, by przypomnieć światu o Polskim Samarytaninie, który nie tylko serce, ale całego siebie oddał cierpiącym i odrzuconym przez wszystkich. Dzisiejszy świat takich właśnie przykładów bardzo potrzebuje. Z życia Ojca Beyzyma, jak z pięknej i mądrej księgi, wiele możemy się nauczyć. Ta wiedza zbliży nas do Boga i do człowieka” – powiedziała na spotkaniu z czytelnikami pani Dorota Kozioł.
Piotr Duma